Finanse publiczne na dopalaczach

Immanuel Kant twierdził: „Z pokręconego drzewa ludzkości niemożliwe jest zrobić coś prostego". „Potrafię wyliczyć ruchy ciał niebieskich ale nie szaleństwo ludzi", skonstatował z kolei z goryczą fizyk Isaac Newton po stracie kilkunastu tysięcy funtów na giełdzie. Cóż, taka jest natura człowieka. Nieprzewidywalność, uleganie fałszywym ideologiom, „cudownym środkom, złudnym mirażom. Historia ludzkiej egzystencji aż nadto dostarcza przykładów, że tak właśnie ,est. I dotyczy to, bez żadnych wyjątków, wszystkich aspektów środowiska życia człowieka, także tych gospodarczych.

Heroisch...

W końcu XIX w. w laboratoriach chemików trwały intensywne badania nad specyfikiem, który mógłby zastąpić uzależniającą morfinę w leczeniu bólu, kaszlu schorzeń układu oddechowego, czyli gruźlicy i zapalenia płuc, które wówczas gnębiły ludzkość. W 1897 r w laboratoriach firmy Bayer zsyntetyzowano heroinę' Wynalazcy Hoffman i Dreser testowali nowy specyfik na sobie i swoich współpracownikach. Wszyscy czuli się znakomicie, jak sami określali, heroicznie (niem Heroisch), skąd też wzięła się nazwa nowego narkotyku. Recenzje środowiska naukowego były wręcz entuzjastyczne. Nie ma obaw uzależnień, specyfik silniejszy od morfiny, nie działa nasennie itd. Samo zdrowie Coś cudownego. Leczy, a dodatkowo wprowadza w dobry Humor. Czegoż można oczekiwać więcej. W1898 r Bayer rozpoczął produkcję nowego specyfiku, który znajdował zastosowanie w różnego rodzaju lekach, zdobywających błyskawicznie popularność w wielu krajach szczególnie w USA.

Jednak stosunkowo szybko, bo już w 1902 r amerykańscy naukowcy zaczęli donosić o skutkach ubocznych heroiny, przypadkach uzależnień. W roku 1913 Bayer zaprzestał produkcji, a w 1919 w USA definitywnie zakazano stosowania heroiny pod jakąkolwiek postacią. Czar prysł jak bańka mydlana. Wynaleziony specyfik nie był cudownym panaceum na zdrowotne problemy człowieka, wręcz przeciwnie, okazał się śmiertelnym zagrożeniem. Od tego momentu wiara w znalezienie cudownego panaceum na zdrowotne dolegliwości człowieka zdecydowanie zmalała. Medycyna wróciła w zacisze laboratoriów, żmudnych testów i badan, benedyktyńskiej cierpliwości w odkrywaniu kolejnych tajemnic złożonej ludzkiej natury.

Finanse publiczne - narkotyk władzy

Niewiele lat później, w końcu lat trzydziestych XX w, problemy dotknęły gospodarcze środowisko człowieka. Była to epidemia o nazwie Great Depression (Wielki Kryzys). Jej skutek to spadek produkcji sięgający w niektórych krajach 50 proc. i nie mniejsze bezrobocie. Opisy, filmy i zdjęcia rzesz ludzi krążących po miastach i wsiach z tabliczkami na piersiach „każda
pracę przyjmę" dobrze opisują dramatyzm ówczesnej sytuacji.

Miliony osób wepchniętych w beznadziejną nędzę pilnie oczekiwały diagnozy choroby i środków zaradczych. „Lekarzem", który podjął się rozwiązania problemu, był John Maynard Keynes. Nie wdając się w szczegóły, diagnoza brzmiała następująco: mechanizm rynkowy jest niedoskonały na poziomie systemu, makroekonomii, nie ma wbudowanego automatu samoregulacji. „Lekarstwem" ma być aktywność państwa, które powinno korygować niedoskonałość rynku. Kluczowym instrumentem mają być finansowane ze środków państwowych roboty publiczne, które tworząc miejsca pracy, zwiększą popyt wewnętrzny i w konsekwencji doprowadzą do odzyskania przez system względnej równowagi społeczno-gospodarczej, uzdrowią go.

Środki publiczne, niezbędne dla realizacji takiej polityki, wymagają zdecydowanie większej daniny publicznej. Dotychczasowy kilkuprocentowy fiskalizm (w relacji do PKB) zdecydowanie nie wystarcza, staje się anachronizmem. W taki oto sposób Keynes wskazał kierunek, w którym ekonomia toczy się w istocie do dzisiaj.
Aktywując finanse publiczne, Keynes w istocie wywrócił do góry nogami dotychczasowy porządek ekonomiczny oparty na „egoizmie przedsiębiorcy" Adama Smitha („Nie od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się do egoizmu i nie mówimy im o naszych własnych potrzebach, lecz o ich korzyściach").

Gry egoistycznych przedsiębiorców Adama Smitha były częstokroć bezwzględne, wszystkie chwyty dozwolone, ofiary padały gęsto, ale była to wojna co najwyżej o zasięgu lokalnym. Przegrany tracił większość lub całość zasobów ekonomicznych, ale koszty rynkowego pojedynku miały zasięg lokalny, a nie systemowy. Była nim nędza właściciela przegranej firmy i jego rodziny. Ale najistotniejsze w tych wojnach było to, że podmioty w niej uczestniczące, podejmując walkę, ryzykowały indywidualnym majątkiem, prywatnymi zasobami. Stąd też pewnie zdecydowanie, determinizm, brutalność, ponieważ towarzyszyła walczącym świadomość, że to zwarcie „na śmierć i życie", „wszystko albo nic".

Lekarstwo Keynesa polegające na wprowadzeniu do gry instytucji państwa z jednej strony zmniejszyło (być może) brutalność gry ekonomicznej, ale z drugiej strony, przeniosło koszty gry - która przecież toczy się dalej - z poziomu indywidualnego na ogólnospołeczny. Koszty nietrafionych inwestycji finansowanych z pieniędzy publicznych i pożyczek internetowych nie obciążają decydenta, lecz podatników, czyli wszystkich. Nowy, zaproponowany przez Keynesa sposób działania jest następujący: państwo, a precyzyjniej rzecz ujmując, grupa (partia) sprawująca władzę polityczną, dostaje do ręki niebędące jej własnością zasoby ekonomiczne (podatki) do względnie swobodnej gry ekonomicznej. Ma więc możliwość działania ekonomicznego bez konsekwencji ponoszenia de facto jakiejkolwiek odpowiedzialności w przypadku decyzji błędnych. To układ idealny dla decydentów, uzależniający silniej niż heroina. Władza bez odpowiedzialności.

Państwo w roli głównej

Puszkę Pandory, jaką byłaby powszechna konsumpcja heroiny, zamknięto szybko, po rozpoznaniu jej negatywnych skutków ubocznych. W przypadku heroiny Keynesa, czyli interwencjonizmu państwowego, wręcz przeciwnie. Specyfik uzyskał legitymizację prawną i stał się powszechnie obowiązującym dogmatem w organizacji i funkcjonowaniu gospodarki światowej. Skutki nie trudno było przewidzieć. System gospodarczy, aby mógł się czuć „Heroisch", wymagał coraz większej dawki państwowego interwencjonizmu, coraz szerszego zakresu finansów publicznych, coraz większej ilości pieniądza podatkowego. W konsekwencji od kilkuprocentowego uzależnienia (poziom fiskalizmu liczony jako relacja finansów publicznych do PKB) na początku Keynesa, wskaźnik wzrósł do blisko 50 proc. współcześnie. Powstał system ekonomii „na haju".
Jest popyt, będzie podaż. Rynek heroiny, co prawda nielegalny, ale przecież istnieje, to dilerzy i ludzie uzależnieni. Organizacja systemu ekonomii „na haju" jest podobna. Różnica jest tylko taka, że dzieje się to w majestacie prawa i towarem jest nie heroina, lecz kapitał. Nakręcając spiralę wzrostu finansów publicznych, Keynes otworzył na oścież drzwi dla ponadnarodowych dilerów kapitału, pozostających de facto jak narkotykowi bossowie poza wszelką kontrolą, i to oni tak naprawdę sterują współczesną ekonomią. Narkotyczne uzależnienie tworzy układ krańcowo spolaryzowany: wygrany/ przegrany. Wymiana handlowa pieniądz/heroina nie prowadzi do obopólnych korzyści dla partnerów, jak ma to miejsce w przypadku typowych transakcji. Tutaj beneficjentem jest wyłącznie diler, a przegranym uzależniony.

Przyjęcie poglądów Keynesa oznaczało usankcjonowanie nadrzędności państwa w ekonomii. Był to początek końca ekonomii rynkowej i początek ekonomii politycznej (redystrybucja wtórna zamiast pierwotnej). Pozornie odkryto zloty środek: rynek jest niedoskonały, to dorzućmy trochę interwencji państwa, czyli rynek plus regulacje państwa. Tyle że rynek to niewidzialna siła, a państwo (finanse publiczne) to konkretne osoby ze swoimi słabościami, czyli byt także niedoskonały. Niedoskonały rynek według Keynesa i niedoskonały polityk nie stworzą czegoś doskonałego. Doszło do zderzenia niedoskonałego rynku z jeszcze większą niedoskonałością finansów publicznych.

System rynkowy bazujący na relacjach poziomych producent - konsument przepoczwarzył się w układ pionowy (dotacyjny). Siłą rynku jest elastyczność, możliwość swobodnego przemieszczania się w hierarchii dobrobytu ekonomicznego (od pucybuta do milionera i odwrotnie). Ekonomia opanowana przez dilerów kapitału w znaczącym stopniu tę elastyczność ogranicza.
Znawca przedmiotu, zmarły niedawno były szef niemieckiego banku centralnego Hans Tietmayer, w 1996 r. mówił: „Większość polityków wciąż jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo znajdują się pod kontrolą rynków finansowych, ba, są nawet przez nie sterowani"...
W podobnym tonie wypowiadał się Lester Thurow, ekonomista, autor bestsellerowej pozycji „Przyszłość kapitalizmu": „Globalna gospodarka stwarza fundamentalny rozziew między narodowymi instytucjami politycznymi z ich polityką kontroli wydarzeń gospodarczych a międzynarodowymi siłami gospodarczymi, które muszą być kontrolowane. Zamiast świata, w którym narodowa polityka kieruje siłami ekonomicznymi, globalna gospodarka tworzy świat, w którym pozanarodowe siły geo-ekonomiczne dyktują narodową politykę gospodarczą. Era regulacji biznesu przez rządy narodowe po prostu się skończyła".

Czy to jest układ korzystny? Odpowiedź jest banalna. Dla dilerów/dawców tak, dla uzależnionych - nie. Podobnych wypowiedzi można znaleźć coraz więcej. Chyba do powszechnej świadomości coraz mocniej dociera przekonanie, że tak dalej być nie może. Musi nastąpić jakaś głębsza korekta dotychczasowego modelu funkcjonowania systemu gospodarki światowej. Dochodzimy do ściany. Stopień uzależnienia państw od kapitału osiągnął poziom zagrażający życiu biorących.

Keynes a sprawa polska

Jakiekolwiek uzależnienia są groźne dla każdego organizmu, w tym także gospodarczego. Polska, funkcjonując w układzie otwartej gospodarki światowej, też została w znaczącym stopniu uzależniona od dilerów światowego kapitału (osobną kwestią są świadome lub nieświadome „błędy" rządzących - w szczególności tych po 1989 r., które doprowadziły do takiego stanu rzeczy). To nie jest dobra sytuacja i należy dążyć do jej zmiany. Nie jest to łatwe z co najmniej z kilku powodów, ale nie niemożliwe.
Po pierwsze: tak jak w przypadku każdego uzależnienia, natychmiastowe odstawienie środka może spowodować zapaść uzależnionego. Należy więc stopniowo zmniejszać dawkę uzależniającego specyfiku.
Po drugie: dilerzy kapitału, jak dilerzy narkotyków, to bezwzględne jednostki. Nie cofną się przed niczym, aby zachować źródła gigantycznych zysków. Należy więc postępować niezwykle rozważnie.

Po trzecie: jeżeli już „bierzemy", to dajmy zarobić swoim, czyli stopniowo zmieniajmy dilerów z zewnętrznych na wewnętrznych. To racjonalne działanie. Wszystko zostaje w rodzinie.
Czy jest możliwe wyjście polskiej gospodarki z uzależnienia Keynesa? W mojej ocenie tak. Polska to bogato wyposażony kraj. Mamy znakomite położenie geo-ekonomiczne, bogate zasoby naturalne i wreszcie mądrych, kreatywnych i pracowitych obywateli. Brakowało nam jedynie, tak sądzę, propaństwowo myślących rządzących. Ale to się chyba zmieniło.